Nie dalej jak 2 miesiące temu pochwaliłem się, że rozpocząłem prace nad webappką do obsługi mojego mieszkania. w tym czasie było mało czasu żeby do tematu przysiąść a dużo krótkich międzyczasów na czytanie. Tematy IoT pochłonęło mnie bez reszty, a jak powszechnie wiadomo tematyka IoT i DIY, która jest moim konikiem bardzo się uzupełniają i jedna bez drugiej praktycznie nie ma prawa działać. Zamówiłem dziesiątki modułów ESP8266 głownie NodeMCU i Wemos D1 mini, którymi zacząłem robić niestworzone rzeczy 😛 Kolejnym etapem było obsługiwanie moich zabawek w jakiś zorganizowany sposób, Mój myHome jeszcze daleko zanim zacznie to wszystko ogarniać. Zacząłem więc zastanawiać się nad jakimś gotowcem.
Moje myśli w pierwszej kolejności poszły w kierunku Domoticza. Jednak po dłuższym poszukiwaniu i czytaniu opinii i wszelakich za i przeciw zdecydowałem się na Home Assistant’a. Poza głównym czynnikiem jakim jest sam wygląd interfejsu to było kilka detali, które przechyliły szalę na korzyść HA. Poza tym oba oprogramowania są porównywalnej klasy.
Na początek zainstalowałem Home Assistanta na dockerze na windowsie. Podłączyłem, swoje ESPzabawki. Wpadłem na pomysł, żeby zaimportować urządzenia z fibaro do HA. Kilka linijek kodu i gotowe 🙂
fibaro:
gateways:
url: http://192.168.1.100:80/api/
username: XXXXXX.lukasz@YYY.COM
password: HASlo!F
Po chwili miałem wszystkie urządzenia dodane. Po REST API pobrałem z mojego serwerka dane do czujników z UMK i danych covidowych. Do tego przy nieco większym wysiłku niż Fibaro podpiąłem iRobota. Nie minęło więcej jak godzina z HA i poczułem się jak w domu. Wtedy stwierdziłem, że to nie ten moment. Że myHome najprawdopodobniej nigdy nie zostanie dokończony.
Pojawiło się mnóstwo myśli. Po co robić coś samemu, skoro pracuje nad czymś podobnym tysiące ludzi zgromadzonych wokół projektu. Po co wymyślać na nowo koło ?